znowu nie śpię
a może tylko ciało czuwa
bo myśli dawno wyszły z pokoju
stoją gdzieś pod latarnią
jak bezpańskie psy
które czekają aż ktoś je nazwie
czas kapie z kaloryfera
wolniej niż kiedyś
szybciej niż chciałbym
każdy oddech przypomina rachunek
którego nie umiem spłacić
bo nikt nie powiedział ile jestem winien
może tyle
ile waży cisza po ostatnim słowie
choć nigdy
nie zdążyłem go wypowiedzieć