idę po polu
które pamięta więcej niż moje ciało
ziemia cofa się pod stopami
jakby chciała wyrzucić mnie z siebie
nie przyjąć ani kropli
wiem że jestem tu obcy
przyszedłem tylko po jedno słowo
ale ono zawisło w powietrzu
i wcale nie chce spaść
trzyma się kurczowo
kiedy dotykam skorupy
czuję jak coś przesuwa się głębiej
niepokój rośnie we mnie
ostry jak trzask łamanej gałęzi
nic nie odpowiada
cisza wbija się w gardło
aż nagle ciężko oddychać
chcę powiedzieć prawdę
ale ucieka
rozpływa się w pustce
zostawia mnie samego
z wyrastającym ciężarem
jak kołnierz bezpieczeństwa
wtedy pojmuję
że życie nie czeka
wciąż zabiera
po kawałku
aż zostaje mrok
w środku dnia
i ten jeden krok
do zrobienia