Na krawędzi dnia, gdzie światło zaczyna się bawić
gdzie kroki stają się echem między budynkami
spotkałem myśl, która błądziła bez celu.
Co robisz? Zapytałem, patrząc na nią z ciekawością.
Odpowiedziała tylko uśmiechem, jakby była tajemnicą
którą nie chciała się podzielić.
Chodziła w kółko tańcząc z liśćmi na wietrze
śpiewając nikomu nieznaną piosenkę.
Była jak dziecko, które zapomniało o czasie.
Zrozumiałem wtedy, że ta myśl była wolnością-
wolnością od zmartwień, od codziennych trosk.
Była po prostu sobą- niczym więcej.
I tak na krawędzi dnia, pod cieniem budynków
spotkałem myśl, która nauczyła mnie jak żyć.