Do zobaczenia
niebiosa niosą przyszłość
cząstkę kruchego dziecka
tęsknotą serce wyschło
ścieżka nastała ślepa
uczucia szarpią gniewnie
duszą na zdartych strunach
marzę by wrócić z deszczem
tęczę w dłoniach otulać
odeszłaś z gniewną burzą
rączkę mocno trzymałem
w niebie tęsknisz na próżno
pyłku w sukni z falbanek
Chwila naturalnej ciszy
Zielone liście
Szumią na wietrze
Jak małe dzwonki
Proszą do tańca
Jaskrawe niebo
Przyświeca w słońcu
Jak cudne sukno
Ozdabia nasz świat
Wiosenne kwiaty
Pachną w powietrzu
Jak miłość kwitną
Kuszą ponętnie
Śliczne owoce
Wzrastają w sadzie
Jak życie różne
Słodkie i gorzkie
Taka jest natura
Piękna i bogata
Jak zagubiony skarb
Czeka na odkrycie
Jesteśmy jej częścią
Pragniemy łapczywie
Jak żywy płomień
Rozgrzewa wciąż serca
Szukając uczucia
Dostrzeżmy przyrodę
Jak poranna rosa
Nawilżasz znów usta
I patrzysz z uśmiechem
znów było nam dane
Jak liście na drzewie
Pomilczeć dziś razem
Ty, co do piekła masz tylko milimetr,
Zuchwała gwiazdo co nie znasz umiaru
I płaczesz w rękaw jak Judasz troskliwie,
Srebrniki oddaj- z drogi kłamstwa zawróć.
Jak spojrzysz Bogu w oblicze pochmurne?
Kradłaś za życia bezwstydna kłamczucho,
Pewnie po śmierci sprzedałaś już duszę
W promocji z ciałem za godność podwójną.
Ty, obdarzona beztalenciem szczodrze
Nagrody zbierasz przyznane z żałości
I wciskasz wszędzie ochłapy z honorem;
Nędzne tekściki w blejtramie skradzionym.
Strzeż się poczwaro w obłudzie skrywanej,
Czas już nadchodzi — na piekielny taniec.
Akceptacja
Zanim ptaki ćwierkotem oznajmią radośnie
Nadejście pięknej wiosny ubranej w kolory,
Obejrzę się za siebie i wspomnę bezbronny
Wszelkie lata niewinne na zawsze stracone.
Młodości co frywolność malujesz w ozdobie
Niczym łąki chabrowe kolorem urodnym,
Nieposkromione żądze pobudzasz rozkoszy
Jak cudny kwiat usychasz i wrócić nie możesz.
Zegar nagle przyśpiesza i gna opętanie.
Pory roku mijają, wciąż zima po lecie
I lśni lato po zimie pragnieniem wydarte.
Zobaczyłem tęsknoty w rozpaczy rozległe,
Niespełnione marzenia związane niedbale;
Nie pogodzę się z życiem- i pragnę go więcej.
radość z życia
kiedy przyjdzie taka chwila
że już ciebie mi zabraknie
chociaż w myślach cię zatrzymam
jak najdłużej- jak najbardziej
nasze życie przeznaczeniem
jak miłości uniesienia
chociaż często smutek niesie
zawsze razem w swych pragnieniach
chcę nie myśleć o przyszłości
że los kiedyś nas rozłączy
może lekko z niego zakpić
i z humorem gdzieś zagościć
tego nigdy nie wiadomo
komu radość- komu smutek
dziś na spacer chodźmy prędko
tam gdzie szczęścia pełni ludzie
odosobniony świat
świat złączony pragnieniem
o jednym tylko marzy
śnie o pokoju
pokoju o jasnych kolorach
spokoju już na zawsze
nie tak szybko
pokój staje się coraz mniejszy
ściany zaciskają pętle
duszę się
spokój jest za darmo
tylko białe śmiejące ściany
przeraźliwie milczą
Cztery polskie szepty miłości
Polska jesień cudnie kwitnie,
niczym miłość ogniem tęczy,
zdobią skwery złote liście,
całus słodki, jakże wdzięczny.
Mroźny dotyk niesie zima,
księżyc płonie bielą śniegu,
gwiazdy patrzą jak rodzina,
śpiewem kolęd tuli wieczór.
Życie budzi ciepła wiosna,
promyk słońca twarz otula,
kwitnie ogród pełen doznań,
pieści wiatrem słodkie usta.
Ciepło rozkosz rozbudziło,
letnia plaża tętni życiem,
góry śliczne ścieżki wiją,
tęskny obraz o Ojczyźnie.
Po drugiej stronie lustra
Świat umiera w moich oczach,
wzroku klauna na arenie,
gdzie uczucia już zjedzone
na cyrkowej dzikiej scenie.
Tak mi ciężko na tym świecie,
gdzie romantyzm złość zabija,
zwykła niechęć do człowieka,
aż mu w serce sztylet wbijasz.
Nie ma miejsca dla wrażliwych,
czas ucieka, pieniądz rządzi,
a gdzie drzewa, gdzie są łąki
piękno kwiatów, człek godziwy?
Tego nie ma, o czym piszę,
może kiedyś w krzywym lustrze,
w innym miejscu gdzieś daleko,
za ostatnią — życia rzeką.
Mam marzenie nierealne,
wyjąć duszę i zakopać,
serce oddać w przechowalni,
by nikogo nie kłopotać.
Człowiek jest jak ptak w drodze do raju
Poszukuje miejsca dla zbłąkanej duszy
Wznosi się wysoko do nieba tak blisko
By w słońcu utonąć i szczęście odnaleźć
Człowiek jest jak nuta drgająca w melodii
Na przemian głośna lub ledwie słyszalna
Choć trema jak fałszywy ton kaleczy
Nigdy nie milknie- silniejszy powraca
Człowiek jest jak obraz malowany życiem
Kolory jasne i ciemne formują historię
Choć lęk jak plama czasem tło zaciemnia
Nigdy nie znika wciąż dążąc do piękna
Człowiek jest jak księżyc co zmienia oblicza
Czy w pełni, czy w nowiu pośpiesznie przemija
Strach przed zaćmieniem czasem sen odgania
W świetle kwitnie piękno ziemskiego tułacza
Człowiek jest jak drzewo co liście rozwija
Kierując ku światłu olbrzymie pragnienia
Korzenie ma mocne, dłonie tulą niebo
Nikt go już nie słucha- w ciszy obumiera